Jest Pan founderem Worksmile.com. W jakich okolicznościach narodził się pomysł na własną firmę?
Pomysł powstał z połączenia pracy zawodowej i pasji. Przez 7 lat pracowałem dla Grupy Pracuj, a dokładnie serwisu Pracuj.pl. Odpowiadałem tam za działania sprzedażowe, rozpoczynając pracę jako młodszy specjalista ds. telesprzedaży, kończąc w dziale kluczowych klientów. Przez te lata współpracowałem z setkami firm, które opowiadały mi w codziennych rozmowach o ich wyzwaniach, a to z zatrudnieniem, a to z utrzymaniem zaangażowania pracowników, czy w ogóle z ich utrzymaniem w firmie na dłużej. W pracuj.pl stworzyłem też projekt, który organizowałem po godzinach pracy, a jego celem było budowania zaangażowania pracowników poprzez działania związane z poprawą ich dobrostanu (eng. well-being). Projekt okazał się dużym sukcesem, tworzyło się coraz większe community w firmie, które integrowało się ze sobą i z firmą, a aktualny pracodawca z chęcią przekazywał mi dodatkowe budżety na organizację i rozwój tego projektu. Widząc to zainteresowanie, postanowiłem przełożyć tę wiedzę na otwarcie własnego startupu, który mógłby pomóc szerszemu gronu pracodawców angażować swoich pracowników i w 2016 roku utworzyłem wraz ze wspólnikami spółkę, którą prowadzimy do dziś. Oczywiście w międzyczasie, zanim osiągnęliśmy product market fit, zmieniliśmy dwa razy nazwę firmy, przepivotowaliśmy kilkukrotnie produkt, ale o tym później.
Jak udało się Panu sfinansować rozpoczęcie działalności?
Pomysł kiełkował mi od początku 2015 roku. Próbowałem odbijać go od moich aktualnych klientów, którzy korzystali z usług Pracuj, a w między czasie pisać business plan – co wychodziło raz lepiej, a raz gorzej ;). W połowie roku wpadłem przypadkowo na reklamę akceleratora dla startupów organizowanego w Warszawie, przy udziale przedsiębiorców oraz wsparciu mst Warszawa. Akcelerator miał pomóc rozwinąć pomysł, potencjalnie znaleźć wspólników oraz prywatnych inwestorów. Dostałem się tam i przeszedłem 3 miesięczny okres akceleracyjny. Bardzo cenię sobie ten czas, ale wspólników niestety dalej nie miałem, dlatego postanowiłem wystawić ogłoszenie o pracę w serwisie Pracuj.pl oraz na grupie: Rozmowy o startupach na Facebooku, nie mówiąc zbyt wiele co to za biznes planuję otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu zgłosiło się bardzo dużo osób i to właśnie w ten sposób poznałem moich wspólników Mateusza i Krystiana, którzy do dzisiejszego dnia dbają o stronę technologiczną naszego biznesu. To wtedy obiecałem chłopakom, że do marca 2016 roku uzbieram dla spółki gotówkę, która pozwoli sfinansować ich pensje. Odezwałem się do jednego z inwestorów, których poznałem w akceleratorze dla startupów, następnie rozpocząłem rozmowy z byłym pracodawcą Mateusza i Krystiana, prowadzącym spółke technologiczną w Łodzi. Przez wiele miesięcy udowadniałem im dlaczego pomysł, który miałem spisany na kartce papieru, będzie miał sens bytu oraz jak na nim zarobią. Udało się, na naszą rundę pre-seed złożyło się finalnie 7 prywatnych inwestorów, a nasz startup oficjalnie zarejestrował się w KRS. Dziś każdy z tych inwestorów został wykupiony i zarobił obiecane wcześniej pieniądze.
Pana firma bardzo dynamicznie się rozwija. Co Pana zdaniem ma kluczowe znaczenie, aby firma szybko rosła w siłę?
Ludzie i ich zaangażowanie oraz umiejętność szybkiego adaptowania się do zmiany. Nasza firma to jedna wielka zmiana, historycznie nie mieliśmy ogromnych budżetów na płacenie powyżej stawki rynkowej, więc staraliśmy się nadrobić budując angażującą kulturę organizacyjną, w której każdy ma okazję pokazać co potrafi. Mieliśmy szczęście do ludzi, którzy są z nami od samego początku, przeszli wiele trudnych chwil, a dziś dalej walczą z nami o osiągnięcie kolejnych celów.
Czy i jeśli tak, w jakim stopniu, zmieniły się założenia od początku istnienia Worksmile, do teraz?
Startowaliśmy jako aplikacja sportowa dla biznesu o nazwie Fitcompany, następnie zmieniliśmy się na platformę wellbeingową, dbającą o zdrowie fizyczne i mentalne pracowników o nazwie Fitqbe, finalnie stając się jedną platformą do dostarczania wszystkich benefitów, prowadzenia komunikacji wewnętrznej, doceniania i dbania o pracowników, która nazywa się Worksmile. Od początku powstania firmy towarzyszą nam stałe i duże zmiany. Przez ostatnie lata zmieniał się rynek, świadomość i potrzeby naszych klientów. Zmieniamy się i my, aby nadążyć za tą zmianą, a nawet być kilka kroków przed nią.
Na jaki czas do przodu projektujecie strategię w firmie?
Mamy 5-cio letni cel spółki, ale projektujemy stategię na dwa lata do przodu. Dodatkowo przy tak zmiennym otoczeniu, co kwartał weryfikujemy założenia i nie boimy się wprowadzać zmian.
Jakimi wartościami kieruje się Pan, prowadząc własny biznes?
Szacunek, zaangażowanie, odpowiedzialność, innowacyjność, pasja.
Jaki był najtrudniejszy moment w prowadzeniu Pana firmy?
Było ich tak wiele, że trudno opowiedzieć o tym jedynym. Prowadzenie firmy to chyba więcej trudnych momentów, niż tych łatwych. Pamiętam jedną sytuację, w której myślałem, że zamkniemy biznes. Jeden z partnerów biznesowych postanowił oszukać nas w projekcie, który mu zleciliśmy. Straciliśmy wtedy 6 miesięcy czasu, masę pieniędzy, które do nas nie wróciły, a projekt nie ujrzał światła dziennego. Musieliśmy zrobić go od początku własnymi zasobami, przy czym nasze konto firmowe było już prawie puste. Znów zaangażowanie naszego zespołu, pasja i zaufanie pomogło nam osiągnąć ten cel i nie dać się przeszkodom.
A co zaskoczyło Pana, w prowadzeniu własnego biznesu?
Nagatywnie czy pozytywnie? 😉
Wraz ze zdobywanymi doświadczeniami zauważyłem, że im lepiej planuję, im więcej rzeczy ma zapisany proces, tym mniej zaskoczęń – przynajmniej tych negatywnych. Pyzytywne jest to, że pewne rzeczy da się wtedy przewidzieć. Na pewno cały czas pozytywnie zaskakuje mnie otwartość ludzi w biznesie, otwartość na dzielenie się wiedzą, mówienie głośno o porażkach – to jest wyzwalające i edukujące. Bardzo pozytywnie zaskakuje mnie to, jak duży wpływ jako pojedyncza osoba mam na tworzenie kultury naszej organizacji oraz to, że cała masa fajnych ludzi chce z nami pracować, nie bojąc się gonić za bardzo ambitnymi wynikami.
Skąd czerpie Pan wiedzę biznesową. Czy jest ktoś, kto szczególnie Pana inspiruje?
Żyjemy w czasach, w których nie ma problemu z dostępem do wiedzy. Trzeba tylko umieć i chcieć z niej korzystać. Internet to studnia bez dna, z której można czerpać dużo wiedzy teoretycznej i praktycznej. Czytam kilka ciekawych newsletterów, jak ten tworzony przez Bartka Pucka, ale staram się rozwijać również z zagranicznych źródeł. Czytam raporty PwC, Deloitte i innych, monitoruję działalność Josha Bersina, który świetnie opowiada o trendach w naszej branży, na linkedin followuję założycieli takich akceleratorów jak Y Combinator, czy Founderów szybko rozwijających się startupów z globalnego rynku. – to fajna, praktyczna wiedza. Nie zapominam również o książkach biznesowych, wolę je dużo bardziej od beletrystyki. Na Instagramie jest taki człowiek, którego profil nazywa się „booklab_by_bjorn” – od niego dowiaduję się o wielu ciekawych pozycjach, które później czytam lub słucham przez Audible. Z ostatnich polecam bardzo „Transcend” by Scott Barry Kaufman, która w odważny sposób przeobraża teorię Maslowa.
A Pana sposób na work-life balance?
Preferuję teorię work-life integration. Balans, szczególnie w tych czasach jest nie do utrzymania. Pracujemy zdalnie, hybrydowo, nasze życie prywatne przeplata się z zawodowym, lepiej więcej nauczyć się z tym żyć i wprowadzać techniki pozwalające robić to dobrze. Danie sobie przyzwolenia na prace w czasie wolnym i wolne w czasie pracy jest wyzwalające, może zwiększyć produktywność i zadowolenie z… życia . Oprócz tego jakieś 2 lata temu nauczyłem się medytować i praktykuję to do dziś, a prawie każdy dzień rozpoczynam aktywnie na siłownianej bieżni lub z ciężarkami. Ten zdrowy tryb życia utrzymuje mnie na wysokim poziomie zaangażowania i samopoczucia, mimo dużych wyzwań. Polecam każdemu!