Wraz ze wzrostem biznesu, stopniowo odchodzi się od roli totalnego ogarniacza -Krzysztof Stola (Blue Owl)

Podziel się wpisem

Jak zrodził się pomysł na powstanie Blue Owl?

W przypadku naszej firmy, historia powstania nie jest dość oczywista. Co to znaczy? Nie powstaliśmy tak jak większość firmy na zasadzie: zrodził się pewien pomysł, zeszło się paru ludzi i zaczęli go robić. Historia Blue Owl tak naprawdę wiąże się z poprzednią pracą zawodową zarówno moją, jak i mojego wspólnika, Jacka Śledzińskiego. Firma, jako spółka z o. o. zarejestrowana jest w KRS od 2010 roku, natomiast faktycznie jako ten zespół, Blue Owl działa od roku 2015. Pomysł na ten kształt firmy, zrodził się tak naprawdę w głowie mojej i Jacka w firmie DC CENTRUM, zajmującej się pozyskiwaniem dotacji unijnych, gdzie poznaliśmy się w 2012 roku. Jacek był wspólnikiem tamtej spółki, ja zaś pełniłem tam rolę specjalisty ds. marketingu. Jako, że w owym czasie mieliśmy wspólne biznesowe obszary zainteresowań, podjęliśmy decyzję o współpracy w ramach nowej spółki, która “leżała” niewykorzystana przez wspólników, w ramach działalności dotychczasowej firmy. Ja w tamtym czasie byłem świeżo upieczonym absolwentem studiów podyplomowych na School of Form w obszarze zarządzania innowacją, zafascynowany metodyką Design Thinking i wszelkiego rodzaju elementami z tym związanymi. Jacek ze swojej strony był także świeżo po studiach podyplomowych w zakresie Lean management. Wspólnie stwierdziliśmy, że być może uda nam się zbudować fajny byt, wokół tych dwóch metodologii. Patrząc teraz z perspektywy na całość i wiedząc o tym, że obecnie Blue Owl to agencja ecommerce, to pewnie można sobie pomyśleć o co chodzi. Co ma agencja e-commerce do Design Thinking i Lean Management? A to dopiero początek historii firmy, która pivotowała w bardzo różnym kierunku od początku swojego istnienia. Ostateczny kształt tego, co w tej chwili określa Blue Owl, został nadany dopiero w roku 2020, kiedy zrobiliśmy finalny pivot usług w stronę projektowania i wdrażania sklepów internetowych.

Ile czasu minęło od pomysłu, do faktycznego startu przedsięwzięcia?

W tym wypadku tak naprawdę pierwotny koncept Blue Owl został zrealizowany bardzo szybko. Pierwsze zlecenia jako ten zespół dostaliśmy od naszej dotychczasowej firmy, a więc DC CENTRUM. Były to pierwsze zlecenia związane z analizą marketingową i strategiczną, a więc projekty powiązane z naszym pierwotnym pomysłem dotyczącym działalności konsultingowej. Projekty komercyjne także zaczęliśmy wdrażać zaraz na samym początku działalności, więc można by powiedzieć, że od pomysłu do startu, nie minęło dużo czasu. Pamiętajmy jednak, że historia powstania tej firmy jest troszkę inna i tutaj bardzo mocno na początku działalności bazowaliśmy na solidnych podstawach, zbudowanych w trakcie naszej współpracy w poprzedniej firmie. Jak więc widać, start także nie należał do oczywistych.

Jak wyglądały Pana pierwsze kroki, jako przedsiębiorcy?

Niezbyt dobrze. Najciekawszym w tym wszystkim jest to, że w momencie startu swojej przygody jako przedsiębiorca, zacząłem prowadzić jednocześnie 2 działalności, niezwiązane ze sobą, w kompletnie różnych branżach. Bez kapitału, bez doświadczenia, bez wiedzy jak się to robi… Generalnie to musiało się źle skończyć… Oczywiście jak widać ostatecznie Blue Owl nadal istnieje, a i ta druga spółka ma się dobrze i pozostaje w rękach mojego byłego już wspólnika i przyjaciela. Także można powiedzieć, że się udało, natomiast jeśli miałbym to samo robić jeszcze raz, to zastanowiłbym się poważnie, czy to jest dobra droga. Oczywiście z perspektywy i dzisiejszego doświadczenia mogę gdybać, natomiast podjęcie się wtedy tej drogi, to było totalne szaleństwo. Powiem więcej, zastanowiłbym się poważnie, czy droga przedsiębiorcy to jest dobra ścieżka zawodowa 😉

Co zaskoczyło Pana, w prowadzeniu własnego biznesu?

Trochę czasu od startu już minęło, więc ciężko wrócić myślami do tego, co faktycznie zaskoczyło mnie najbardziej. Jednak warto powiedzieć, że “wszystko” 🙂 Jakie ma wyobrażenie młody człowiek, bezpośrednio po studiach, po 2 latach pracy na etacie o prowadzeniu biznesu? Pierwsze skojarzenia to oczywiście tzw. overnight success, dobre pieniądze, fajna fura, prestiż i te sprawy… No rzeczywistość to brutalnie weryfikuje… Spodziewałem się, że będzie z tym sporo pracy, wyrzeczeń i poświęceń, ale nie spodziewałem się, że aż tyle. Z drugiej strony, satysfakcja z prowadzenia firmy jest ogromna i nie związana z szeroko pojętym sukcesem finansowym. Ostatecznie firmę prowadzi się z pasji do tego zawodu, jakim jest bycie przedsiębiorcą. To jest pasja, zawód, miłość, ciężko to inaczej nazwać, gdy trzeba poświęcić kilka / kilkanaście lat swojego życia na budowę firmy, podczas gdy np. można byłoby wygodnie żyć na etacie.

Jak dużym zespołem zarządza Pan obecnie? Co jest największym wyzwaniem przy takiej liczbie pracowników?

Obecnie Blue Owl to lekko ponad 20 osób na pokładzie. Warto jednak wspomnieć, że Blue Owl jest częścią szerszej grupy kapitałowej, więc ilość relacji i powiązań powoduje, że problemy zarządzania zwiększają się w stosunku do ilości osób zatrudnionych w firmie. To jest bardzo ciekawa wielkość firmy, która wchodzi w tym momencie w podstawowe problemy związane z barierą skalowania. Zaczynają wydzielać się struktury middle managementu, co wymaga powierzenia części obowiązków związanych z zarządzaniem, na ręce managerów. W tej chwili Blue Owl jest właśnie w tym momencie, warto jednak zaznaczyć, że przy tej wielkości firmy, nadal istotną managerską oraz operacyjną funkcję pełni c-level, w naszym przypadku są to 3 osoby odpowiedzialne za najważniejsze aspekty biznesu. Obecnie kluczowym problemem jest zapanowanie nad całością biznesu z perspektywy holistycznej. Na początku działalności oraz przy mniejszej organizacji, jako CEO tak naprawdę bierze się udział w każdym projekcie, “dotyka” każdego klienta, odpowiada i za relacje i za jakość świadczonych usług. Wraz ze wzrostem biznesu stopniowo odchodzi się od roli totalnego ogarniacza. Delegowanie zadań oraz oddanie odpowiedzialności na ręce zespołu, niewątpliwie jest jednym z istotnych wyzwań, które stoją przed tej wielkości organizacją. Kolejnym wyzwaniem jest uprocesowienie organizacji w taki sposób, aby działała możliwie automatycznie i powtarzalnie. Tutaj kluczem jest standaryzacja pracy oraz procedury, według których wykonuje się określone zadania. Ostatnim wyzwaniem, które powiązane jest także z trybem pracy zdalnej, jest ciągłość kultury organizacyjnej firmy i utrzymanie jej w długim terminie.

Jak wygląda proces onboardingu w Waszej firmie?

Onboarding w firmie oparty jest przede wszystkim o wypracowane standardy i procesy. Nie mówię, że udało nam się w tym zakresie dojść do oczekiwanego rezultatu, ale de facto do tego dążymy. Co przez to rozumieć, otóż każdy istotniejszy proces w firmie powinien posiadać standard, z którym zapoznaje się każda osoba rozpoczynająca pracę na stanowisku związanym z tym procesem. Co więcej, w przypadku osób zatrudnionych na stanowiskach juniorskich, konieczne jest ich dodatkowe przeszkolenie oraz nadzór, który sprawuje osoba o wyższym seniority. Dla przykładu, jednym z istotnych elementów wdrożenia na stanowisko UX/UI design, jest odbycie kilku warsztatów z klientami na początek w roli słuchacza, a następnie prowadzącego warsztat pod okiem specjalisty. Podobną ścieżką podążają także programiści, czy też osoby zajmujące się obsługą klienta. Dużo w procesie onboardingowym wniesie także nakreślenie ścieżek rozwoju dla poszczególnych stanowisk w firmie, nad czym obecnie dość intensywnie pracujemy.

W jaki sposób motywuje Pan swoich pracowników do działania?

Niestety nie jestem w tym obszarze zbyt dobry. Mogę powiedzieć szczerze, że motywowanie pracowników, a raczej sposób motywowania jest moją słabą stroną. Staram się więc delegować tą odpowiedzialność na wspólników, którzy z racji swoich kompetencji i umiejętności, uzupełniają moje braki także w tym obszarze.

Na jaki czas do przodu projektujecie strategię w firmie?

Strategia firmy, zwłaszcza takiej, która myśli o długoterminowym rozwoju jest kluczowa. W Blue Owl projektujemy strategię w perspektywie 3-letniej, która następnie kaskadowana jest na plan roczny z realizacją kwartalną. Samo projektowanie strategii jednak nie jest warte wiele bez jej wdrożenia oraz ciągłej egzekucji i ewaluacji. Tutaj jednym z najistotniejszych aspektów jest cykl spotkań, odpowiednio rocznych, kwartalnych, miesięcznych, tygodniowych, dziennych. Tak de facto, cykl spotkań nadaje rytm życia całej organizacji i powoduje, że dzień w dzień przybliża ją do osiągnięcia zakładanych celów.

Pana sposoby na stres to…?

Mam kilka sposobów, które sprawdzają się akurat w przypadku mojej osoby. Pierwszy to sport, codzienna aktywność fizyczna naprzemiennie bieganie, basen, trening obwodowy i w trakcie treningu dobry podcast na prostowanie umysłu oraz otwarcie na nowe. Drugi sposób to motocykl. W sezonie jeśli jest chwila to siadam na motocykl, naprawdę wtedy czuję się wolny. Ostatni, chyba najbardziej przyziemny, to dobra muzyka + szklanka whisky, aczkolwiek stronię od alkoholu w dużych ilościach, bo to otępia umysł.

A plany biznesowe na przyszłość?

Przyszłość generalnie jest niepewna i ma wiele scenariuszy. W planie strategicznym mamy określone pewne wątki, natomiast życie nauczyło mnie, iż naprawdę wartościowe okazje biznesowe mogą nadarzyć się w każdym momencie. Wtedy ważniejsze jest krytyczne spojrzenie oraz ocena, czy i w jaki sposób taka nadarzająca się okazja wzmocni plan strategiczny firmy, lub też przyczyni się do jego zmiany. Ja akurat jestem bardzo otwartym typem osobowości, lubię eksperymentować i szukać nowych wyzwań, więc często podejmuję rękawicę i wchodzę w pojawiające się okazje. Uważam, że pewnych rzeczy nie warto planować 🙂